Anna Karpińska to bardzo uznana autorka książek skierowanych głównie do czytelniczek. Jej powieści cieszą się wielką popularnością wśród Polek i trudno się dziwić, bo opisują problemy nie wyimaginowanych, ale zwykłych kobiet.
Tysiące czytelniczek ma od niedawna okazję poznać Inowrocław wcale w nim nie będąc. Wszystko za sprawą najnowszej powieści Anny Karpińskiej „Nie zabijaj tej miłości”. O jej najnowszym dziele oraz o naszym mieście mieliśmy okazję porozmawiać z autorką.
- W najnowszej powieści w życiu bohaterek wciąż coś się dzieje. To obraz typowej Polki – zaganianej i z mnóstwem problemów?
- Tak właśnie myślę. Może nie znam wszystkich Polek, ale kiedy spojrzę na siebie czy otoczenie, to dochodzę do wniosku, że życie nie zna próżni. Ludzie mają takie problemy, których nie wyśniłby najbardziej kreatywny autor. Wystarczy rozejrzeć się wokół.
- W „Nie zabijaj tej miłości” Anna i Barbara zdają sobie sprawę z tego, że nie są szczęśliwe w związkach. Co by Pani poradziła inowrocławiankom, które są w podobnej sytuacji?
- Spojrzeć w serce. Zdać sobie sprawę, że mamy tylko jedno życie i, nie zapominając o najbliższych, powinnyśmy przeżyć je jak najlepiej. A że czasem trzeba będzie pokonać jakąś kłodę? Jak śpiewała Budka Suflera: „A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój”. Moje bohaterki postanowiły zaryzykować. Z jakim skutkiem, przekonacie się po przeczytaniu książki.
- To lektura przede wszystkim dla kobiet. Ale może też dla części mężczyzn, zwłaszcza będących żołnierzami, aby zdali sobie sprawę z uczuć wybranki?
- Tego nie wiem. Chętnie bym się dowiedziała, czy któryś z panów żołnierzy skusił się „pokonać” kobiecą książkę i nie poległ na placu boju.
- Skąd pomysł na ulokowanie części akcji powieści w Inowrocławiu?
- Jestem z Torunia, szukałam jednostki w pobliżu, z której żołnierze wyjeżdżali do Afganistanu. A poza wszystkim często bywam w Inowrocławiu i lubię to miasto oraz jego mieszkańców, których serdecznie pozdrawiam.
- Jako że wywiad ten przeczytają przede wszystkim inowrocławianie, to wypada zapytać, czy będą zadowoleni ze sposobu przedstawienia przez Panią miasta?
- Tego nie wiem, ale – jak wspomniałam wcześniej – lubię wasze miasto, w którym miałam okazję spędzić cztery tygodnie w sanatorium i przy okazji poznać starówkę. Pewnie to między innymi skłoniło mnie do umieszczenia akcji w Inowrocławiu.
- Często odwiedza Pani Inowrocław? Ma Pani jakieś swoje ulubione miejsca?
- Taka knajpka przy Rynku, której nazwy nie pamiętam, a i tak nie mogłabym jej zdradzić ze względu na zakaz reklamy.
- Jedna z bohaterek ma na imię Anna, mieszka w Toruniu. To oczywista sugestia wątków autobiograficznych…
- Może trochę. Kiedyś pracowałam na uczelni, ale bardzo dawno temu.
- Podobno książki pisze Pani na kuchennym stole. Tak łatwiej, czy są jakieś inne powody?
- Blisko do kuchenki gazowej i mieszania zup, które wszyscy lubimy. A tak poważnie, tylko tam mam wenę.
- Istnieje szansa, że losy bohaterki Pani powieści zostaną znów rzucone do Inowrocławia? Bo my bylibyśmy z tego powodu bardzo radzi…
- Niczego nie wykluczam. Może podrzucicie mi jakąś smakowitą fabułę?
Anna Karpińska (ur. 1959) – ukończyła politologię na Uniwersytecie Wrocławskim, uczyła studentów, była dziennikarką, wydawała książki, prowadziła firmę zajmującą się szkoleniami i wdrażaniem systemów jakości. Ma męża, trójkę dorosłych dzieci, synową, zięcia i – od niedawna – wnuka. Mieszka w Toruniu, weekendy spędza na wsi, przynajmniej raz w roku podróżuje gdzieś dalej, by naładować akumulatory. Książki pisuje przy kuchennym stole. Jak sama mówi: „Nie żałuję niczego (…). Bez zdarzeń, ludzi, zajęć, wrażeń nie byłoby ani mnie, ani moich bohaterów”.
Wywiad ukazał się w majowym numerze informatora Nasze Miasto Inowrocław.