- Obwodnica jest największym sukcesem inwestycyjnym w historii Inowrocławia, zmieni życie mieszkańców, sprawi, że będzie nam się żyło lepiej i zasobniej. Walczyłem o nią, wspierany przez tysiące wspaniałych, odważnych, zdeterminowanych inowrocławian, przez ponad 20 lat – mówi Prezydent Miasta Ryszard Brejza.
Co Inowrocławiowi da obwodnica?
Impuls do rozwoju na kolejne 30 lat, oddech w wielu wymiarach. Przez centrum miasta przejeżdża 24 tys. samochodów na dobę, duża część z nich, ok. 80 proc., to ciężarówki. Dwie drogi krajowe przebiegają w odległości ok. kilometra od Parku Solankowego. Wyprowadzenie ruchu tirów z ulic Inowrocławia niesie z sobą same plusy.
Proszę je wymienić.
Po pierwsze - inowrocławianie będą zdrowsi. 24 tys. aut jadących przez miasto, zatrzymu-jących się i ruszających na skrzyżowaniach, to ekologiczna bomba. Powietrze będzie czystsze, choć już dzisiaj, według badań, przodujemy w tej dziedzinie w Polsce. Mieszkańcy odczują dużo niższy hałas.
Po drugie – bezpieczeństwo. Zmniejszenie ruchu poważnie ograniczy tak liczne wypadki samochodowe, stłuczki, potrącenia pieszych i rowerzystów. Po trzecie – zwiększy się komfort życia tysięcy ludzi mieszkających przy drogach krajowych. Dzisiaj całą dobę odczuwają drgania wywołane przez pojazdy wielkotonażowe. Z tego wyłania się piąta korzyść – będziemy żyć w mieście piękniejszym, elewacje wyremontowanych kamienic nie będą się szybko brudzić i pękać po kilku miesiącach od renowacji.
Po szóste – rozwój lokalnego biznesu. Bezcenna możliwość szybkiego wjazdu i wyjazdu z miasta. W punkcie siódmym wymienię rozwój strefy między obwodnicą, a granicami miasta. Tak dzieje się wszędzie tam, gdzie obwodnice są budowane. Przestrzeń wypełniana jest osiedlami mieszkaniowymi lub zakładami przemysłowymi, centrami logistycznymi itp. Powstają nowe miejsca pracy. Punkt ósmy – rozwój gminy wiejskiej Inowrocław. Wystarczy spojrzeć, jak przebiegały podobne procesy w innych regionach Polski. To nie przypadek, że we wszystkich rankingach najbogatszych gmin przodują te położone przy autostradach, drogach ekspresowych, obwodnicach.
Kwestią czasu jest odczucie pozytywnych skutków obwodnicy także w gminie Inowrocław. Tym bardziej, że do naszej obwodnicy, wybudowanej w standardzie drogi dwujezdniowej-ekspresowej, dochodzić będą nowe tzw. drogi zbiorcze, zapewniające dojazd właścicielom nieruchomości wzdłuż obwodnicy. To pozwoli na zagospodarowanie nieużytków, rozwój budownictwa mieszkaniowego, powstawanie nowych osiedli. Pół wieku temu mało kto sobie wyobrażał, że na polach, między miastem, a Mątwami, stanie duże osiedle Rąbin. Jestem przekonany, że za 20-30 lat też będziemy żyli w innym mieście. W dużej mierze - dzięki obwodnicy.
Pan miał taką wizję, kiedy w 2002 roku obejmował urząd prezydenta Inowrocławia?
Dziesięć lat wcześniej. Pierwszy oficjalny dokument mówiący o obwodnicy Inowrocławia w podobnym kształcie do dzisiejszej, był mojego autorstwa. Powstał na początku lat 90-tych, kiedy pełniłem funkcję przewodniczącego Sejmiku Samorządowego Województwa Bydgoskiego. Chciałem wywalczyć coś dla mojego miasta. Wyszedłem z inicjatywą budowy drogi ekspresowej z Poznania do Olsztyna, przez Gniezno, Inowrocław, Toruń i Brodnicę. Wielki projekt przewidywał budowę obwodnic Inowrocławia i Brodnicy. Miałem świadomość, że na samą obwodnicę takiego miasta, jak nasze, żaden rząd pieniędzy nie da. Jednak kiedy będzie ona elementem większej całości, pojawi się szansa. I to był początek drogi, której szczęśliwy koniec obserwujemy dzisiaj, patrząc na nową obwodnicę.
Losy pańskiego pomysłu jak się potoczyły?
Sejmik na mój wniosek podjął uchwałę o konieczności budowy drogi ekspresowej z obwodnicą Inowrocławia. Mając ją w ręku, poprosiłem o pomoc ówczesną posłankę Annę Bańkowską. Zorganizowała spotkanie z ministrem transportu Bogusławem Liberadzkim, dziś wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Robiłem wszystko, żeby go przekonać. Ustaliliśmy, że zostanie wykonane studium przebiegu drogi z wnioskami co do opłacalności takiej inwestycji. W ciągu pół roku dokument był gotowy. Mam go w szufladzie, przez wszystkie lata walki o obwodnicę wielokrotnie się na niego powoływałem. Niestety, po wykonaniu studium inwestor podjął decyzję o nieopłacalności tej drogi.
Wróćmy do roku 2002. Ryszard Brejza zostaje prezydentem. Od czego zaczyna urzędowanie?
Jedną z pierwszych kwestii była obwodnica. Objąłem urząd w listopadzie. Szczerze powiedziawszy, w tej kwestii nie działo się wtedy nic. Moi poprzednicy kurczowo trzymali się koncepcji budowy tzw. małej obwodnicy. Z początkiem przy ul. Metalowców i wylotem w ul. Poznańską, za szpitalem, w rejonie ul. Miechowickiej. Taka droga oczywiście jest potrzebna, wciąż to podtrzymuję, jednak nie jako obwodnica miasta. Jednojezdniowa, przebiegająca przez osiedla mieszkaniowe, tylko częściowo spełniająca rolę obwodnicy i, co najważniejsze, możliwa do sfinansowania jedynie za miejskie środki. Moi poprzednicy stanęli przed problemem finansowym i z powodu kosztów budowa utknęła w martwym punkcie.
Natychmiast przystąpiłem do działania i już w grudniu 2002 spotkałem się z dyrektorem oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, żeby wynegocjować porozumienie. Podpisaliśmy dokument, przewidywał sfinansowanie przez miasto koncepcji przebiegu obwodnicy. Wpadłem na pomysł, żeby do każdego etapu naszych działań zaprosić przedstawiciela generalnej dyrekcji. To była słuszna strategia. Dzięki niej GDDKiA czuła się współodpowiedzialna za projekt, traktowała go również jako swój. Dyrekcja mogła wykazać się przed ministrem, że samorząd uczestniczy finansowo w budowie.
Nie mam wątpliwości, że ten zabieg przybliżył nas do obwodnicy. Przypomnę – w planach rządowych budowy dróg w Polsce obwodnicy Inowrocławia nie było!
Rozpoczęła się walka o przebieg drogi.
Zaczynaliśmy prace projektowe na bazie tzw. małej obwodnicy, ale stopniowo odsuwaliśmy przebieg drogi od miasta. Najpierw od szpitala. Wyjazd miał być w rejonie ul. Transportowca, aż w końcu udało się uzyskać zgodę GDDKiA, by przesunąć drogę aż do Tupadeł, po drugiej stronie Noteci. To był ważny moment, również dla mieszkańców Kruszwicy - zyskali węzeł i możliwość włączenia się do obwodnicy. Walczyliśmy dalej. Na posiedzeniu Komisji Oceny Przedsięwzięć Inwestycyjnych GDDKiA w naszym urzędzie miasta zaproponowano wniosek, by również przesunąć wjazd na obwodnicę od strony Bydgoszczy, z ul. Metalowców, poza miasto. Wykorzystałem ten moment i przedstawiłem propozycję, by w drugą stronę też przesunąć drogę, ze względów bezpieczeństwa. Pojechaliśmy na miejsce, doszliśmy do wspólnych wniosków, że to dobry pomysł. I tak ostatecznie udało się ustalić kształt obwodnicy: od Sławęcinka, do Markowic.
Pojawiła się natomiast groźba blokady budowy przez rolników, właścicieli pól, przez które miała przebiegać trasa.
Były, na szczęście niezbyt udane próby, buntowania tych ludzi. Nie doszło do żadnych blokad, a z perspektywy czasu docierają do mnie sygnały, że rolnicy są bardzo zadowoleni z warunków jakie wynegocjowali przy sprzedaży swoich działek i z budowy drogi. Dziękują mi. Jeśli mają pretensję, to do tych, którzy z powodów politycznych próbowali ich wykorzystać do swoich celów.
Obwodnica była też wykorzystana politycznie przy okazji wyborów prezydenckich i kampanii Bronisława Komorowskiego. Pamiętamy zarzuty, że ówczesny prezydent przyjechał otwierać uroczyście plac, na którym nic się nie buduje. Wybuchła afera. Jak pan patrzy na tamtą akcję z perspektywy czasu?
Przykre wydarzenie, podłość wyrządzona człowiekowi, który ma ogromne zasługi do wybudowania obwodnicy. Przypomnę fakty. Na zakończenie kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego w roku 2010 jego sztab wybrał inowrocławskie Solanki. Przyjechał do nas nie tylko kandydat, ale też duża część rządu, z premierem Donaldem Tu-skiem na czele. Jako gospodarz mia¬sta witałem gości ze sceny. Miałem od prowadzącego miting wyraźne zastrzeżenie, że mogę jedynie kurtuazyjnie wypowiedzieć formułę przywitania, nic więcej. Złamałem protokół, ku niezadowoleniu organizatorów, wybrałem interes miasta. Zaapelowałem do przyszłego prezydenta Polski o pomoc w budowie obwodnicy. To była jedyna taka szansa - gdybym tego nie zrobił, żałowałbym straconej szansy do końca życia wykazując się tchórzostwem. Musiałem zachować się w sposób odważny, nie jak tchórz. Kiedy wypowiedziałem pamiętne zdanie, prowadzący prawie mnie ściągnął ze sceny. Osiągnąłem cel. Bronisław Komorowski zadeklarował, że pomoże i będzie osobiście monitorował postępy prac w rządzie nad naszą obwodnicą. Zwrócił się z tymi słowami do premiera Tuska. Wygrał wybory, a ja szybko dostałem okazję, żeby jego deklaracje zweryfikować. Obwodnica, mimo gotowej doku¬mentacji, nie była budowana. Nie pomagały blokady, pikiety, interwencje. Walczyli inowrocławianie, bardzo angażował się również nasz poseł Krzysztof Brejza. Solidnie wkurzyłem się wtedy. Ówczesny minister Sławomir Nowak oświadczył w Bydgoszczy, że obwodnica Inowrocławia nie będzie budowana. Postanowiłem udowodnić jemu, że prędzej zbudujemy obwodnicę, niż trasę S5. Po kilku tygodniach Nowak... przestał być ministrem. Pojechałem do prezydenta Komorowskiego. Przypomniałem mu słowa z Solanek. Przywiozłem z sobą nagranie. Wysłuchał mnie, natychmiast podjął działania. Kilka tygodni później rząd umieścił obwodnicę w planach inwestycyjnych. Rozpoczęła się budowa największej inwestycji w historii miasta.
Rzeczywiście już trwała, kiedy Bronisław Komorowski przyjechał otwierać ją w kampanii?
Autor sfabrykowanego filmiku, z którego wynika, że maszyny wjeżdżały na budowę tylko na pożytek wizyty prezydenta Komorowskiego, powinien spalić się ze wstydu. Wyrządził wielką krzywdę miastu i człowiekowi, dzięki któremu to miasto będzie się rozwijać przez kolejne dziesiątki lat. Krzywdę tym bardziej bolesną, bo opartą na kłamstwie, na manipulacji. Muszę to powiedzieć w imieniu mieszkańców: „Przepraszam, panie prezydencie”. Proszę zauważyć, że większość inowrocławian nie dała się w tę manipulację wciągnąć. Zagłosowali na Bronisława Komorowskiego gremialnie, odniósł u nas przekonujące zwycięstwo w obu turach wyborów. Manipulacja niestety przyniosła natomiast korzyść jej twórcom w skali ogólnopolskiej.
Do pełnego szczęścia brakuje jeszcze łącznika, między węzłem Latkowo, a Sławęcinkiem. Na jakim jest etapie?
Nie spocznę, dopóki nie powstanie. Obwodnica jest największym sukcesem inwestycyjnym w historii miasta Inowrocławia, zmieni życie mieszkańców, sprawi, że będzie nam się żyło lepiej i zasobniej. Walczyłem o nią, wspierany przez tysiące wspaniałych, odważnych, zdeterminowanych inowrocławian, przez ponad 20 lat. I doprowadzę tę walkę do końca, bo taką deklarację złożyłem przed mieszkańcami. Łącznik powstanie, choć opóźnienia mnie martwią, dlatego kiedy tylko zauważam coś niepokojącego, monituję i upominam się o sprawy inowrocławskie. To się nigdy nie zmieni. Kiedy już dopniemy swego, wytyczymy nowy cel – połączenie Inowrocławia drogami o lepszych parametrach z Toruniem i z Bydgoszczą, a także Gnieznem. Brzmi nierealnie? Obwodnica też przez dziesiątki lat brzmiała jak sen. Wyzwania są po to, żeby je zdobywać, a nie się ich bać.
Wywiad opublikowano w specjalnym dodatku do lipcowego numeru informatora Nasze Miasto Inowrocław.