Kiedy poznałem Pawła to był koniec lat 90-tych. Jego pierwsza kadencja prezydencka, a moja poselska. Zajmowałem się sprawami samorządowymi. Przygotowywana była ustawa o zasadach wspierania polityki regionalnej, spotkania i narady, w których aktywnie występował o wzmocnienie kompetencji samorządu terytorialnego. Jednak najczęściej spotykaliśmy się na ogólnopolskich spotkaniach i kongresach samorządowych po 2003 r., kiedy zostałem członkiem Zarządu Związków Miast Polskich. Jedno z posiedzeń naszego Zarządu odbywaliśmy na zaproszenie Pawła w Gdańsku. Poparł mnie także w ogólnopolskiej kampanii o przyznanie prawa spółkom komunalnym do realizacji zadań publicznych bez stosowania ustawy o zamówieniach publicznych (in-house).
Nigdy w jego słowach nie spotkałem się z językiem nienawiści, odbierałem Go jako typowego gdańszczanina, dumnego ze swojego miasta, a zarazem otwartego na poglądy innych, bo przecież Gdańsk to miasto portowe, miasto otwarte na świat. Kiedyś z nim i z Jackiem Karnowskim – Jego przyjacielem, pożartowaliśmy sobie z usytuowania Ergo Arena – granica Gdańska i Sopotu biegła przez jej środek. Proszę sobie wyobrazić, ile wymagała starań taka inwestycja, ale ile też żartów, co do przenoszenia się między dwoma miastami w trakcie, np. gry?
Był wspaniałym kolegą, samorządowcem, takim prawdziwym i naturalnym.